Zmieszano ją z błotem za świąteczną paczkę. "Najprościej jest nie dawać NIC"

7 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Michał Bedner / Agencja Wyborcza.pl


Jeden z naszych czytelników skrytykował niedawno paczkę świąteczną od pracodawcy, w której znalazł się alkohol. Głos w dyskusji zabrała kolejna osoba. W swoim liście pracownica działu kadr opisała, jak z jej perspektywy wygląda problem świątecznych paczek w firmach.
Od la pracuję w Dziale Kadrowo-Płacowym. Wiele razy organizowaliśmy paczki świąteczne. Zawsze były one zarzewiem konfliktów i powodowały niezadowolenie. Z obecnej perspektywy uważam, iż najprościej jest nie dawać NIC. Pracowników połączy wówczas wspólne narzekanie na firmę i nic nie będzie dzielić.


REKLAMA


Zobacz wideo Czy święta 2024 będą droższe?


Nie da się "dogodzić" wszystkim
Autorowi listu nie spodobał się alkohol w paczce. Nie sądzę, aby pracownicy byli alkoholem obdarowywani cały czas przez szefostwo. Pewnie zdarza się to raz w roku. Czy naprawdę nie można z tym przejść do porządku dziennego, przyjąć i podziękować? Naprawdę jesteśmy tak różni, iż nie da się "dogodzić" wszystkim, trafić w gusta, nie urazić.
Ktoś jest niezadowolony z alkoholu, natomiast jeżeli w paczce będzie kawa, a odbiorca jej nie pije, też będzie dym. Co mają powiedzieć wówczas osoby na diecie czy z alergią na czekoladę i orzechy? Oni też komuś odstąpią dary, ale czy mają się obrażać na swojego darczyńcę, iż nie zapytał o ich preferencje?
Przeczytaj także: Alkohol w paczce świątecznej to błąd? Polacy: "Nie widzę żadnego problemu"
Kiedyś dwóch pracowników (na prawie tysiąc obdarowanych) nie przyjęło prezentu na karcie przedpłaconej. Karta opiewała na wyższą kwotę niż zwolnienie podatkowe. Od nadwyżki pracownik musiał zapłacić podatek przy wynagrodzeniu. Powiedzieli, iż nie chcą karty za 1500 złotych, bo nie zamierzają płacić prawie stu złotych podatku. Przerabialiśmy też opcję paczek dla dzieci. W tym przypadku niezadowoleni byli pracownicy bezdzietni i z dorosłymi dziećmi.


Zmieszano ją z błotem za świąteczną paczkę
Pewnego razu zmieszano mnie z błotem, mimo iż nie zrobiłam nic złego. W wigilię, po północy napisała do mnie wiadomość pracownica oburzona zawartością paczki świątecznej. Co istotne, tego roku w ogóle nie dawaliśmy prezentów. Pracownicy dostali na mikołajki upominki od firmy w postaci koców i przenośnych głośników.
Okazało, iż to koleżanki z działu złożyły się i wysłały tej pani, będącej na urlopie macierzyńskim, paczkę do domu. Oberwałam za alkohol i słodycze w paczce, bo przecież powinnam wiedzieć, iż karmi piersią i długo jeszcze takich produktów nie spróbuje. W paczce była też zabawka dla dziecka powyżej szóstego miesiąca życia. I to ją rozzłościło do żywego. Uznała to za brak szacunku do jej dziecka, które ma dopiero dwa miesiące. Ponadto zażądała zabawki odpowiedniej dla jego wieku.
Podsumowując, uważam, iż ankieta też tu nie pomoże. Wydaje mi się, iż niezadowolona mniejszość wyborów większości nie wybaczy. Ja zmieniłam pracę. Jednak z tego, co wiem, mój poprzedni pracodawca z robienia prezentów się "wyleczył".
Idź do oryginalnego materiału